Projekt ma na celu pomóc osobom w ciężkiej sytuacji życiowej. Na placu Dąbrowskiego w Warszawie stoi instalacja artystyczna, która składa się z dwunastu segmentów. Każdy z nich oddany jest do użytku osobie bezdomnej. Uczestnicy piszą na jego drzwiach swoje materialne potrzeby, a przechodnie wrzucają dane przedmioty przez górny otwór. Następnie bezdomny, posiadający klucz do przypisanego mu pojemnika, odbiera ofiarowane mu przedmioty oraz wpisuje swoje kolejne potrzeby.
Tym ludziom brakuje praktycznie wszystkiego. Tempo i skuteczność pomocy zależy od Was. Po drugiej stronie znajdują się realne osoby z ogromnymi potrzebami, żyjące w skrajnych, często nieludzkich warunkach. Mają problemy z podstawowymi życiowymi kwestiami, o które muszą codziennie bardzo ciężko zabiegać, podczas gdy my, domni, mamy je w swoim życiu za pewnik.
Ta artystyczna ingerencja tworzy nowy typ relacji pomiędzy szerokimi grupami społecznymi a ludźmi marginesu, tworząc specyficzny model komunikacji na tej linii: nieprzemocowy, dobrowolny i otwarty, dający szansę na włączenie do procesu wszystkich uczestników przestrzeni miejskiej. Mamy pewność, że darowana przez nas rzecz trafi do realnej osoby. Pewne jest także, że dana osoba jej potrzebuje, ponieważ sama o nią prosi.
Pomysł na tą akcję rodził się we mnie stopniowo i przybierał różne formy. Cały czas zależało mi na rozpoczęciu oddolnej inicjatywy, która ma na celu wzmocnienie osób wykluczonych, przy jednoczesnym ich upodmiotowieniu, a nie stygmatyzacji. Swoją pracę traktuję jako pewnego rodzaju prototyp nowej, elastycznej i przyjaznej instytucji bezpośrednio łączącej potrzebujących i gotowych do pomocy. Uważam, że jest to także ciekawy eksperyment w świecie, w którym pogłębiają się nierówności społeczne i sytuacja zatrważającego graniczenia nienaturalnego przesytu ze skrajnym niedostatkiem jest coraz bardziej powszechna.
Tym ludziom brakuje praktycznie wszystkiego. Tempo i skuteczność pomocy zależy od Was. Po drugiej stronie znajdują się realne osoby z ogromnymi potrzebami, żyjące w skrajnych, często nieludzkich warunkach. Mają problemy z podstawowymi życiowymi kwestiami, o które muszą codziennie bardzo ciężko zabiegać, podczas gdy my, domni, mamy je w swoim życiu za pewnik.
Ta artystyczna ingerencja tworzy nowy typ relacji pomiędzy szerokimi grupami społecznymi a ludźmi marginesu, tworząc specyficzny model komunikacji na tej linii: nieprzemocowy, dobrowolny i otwarty, dający szansę na włączenie do procesu wszystkich uczestników przestrzeni miejskiej. Mamy pewność, że darowana przez nas rzecz trafi do realnej osoby. Pewne jest także, że dana osoba jej potrzebuje, ponieważ sama o nią prosi.
Pomysł na tą akcję rodził się we mnie stopniowo i przybierał różne formy. Cały czas zależało mi na rozpoczęciu oddolnej inicjatywy, która ma na celu wzmocnienie osób wykluczonych, przy jednoczesnym ich upodmiotowieniu, a nie stygmatyzacji. Swoją pracę traktuję jako pewnego rodzaju prototyp nowej, elastycznej i przyjaznej instytucji bezpośrednio łączącej potrzebujących i gotowych do pomocy. Uważam, że jest to także ciekawy eksperyment w świecie, w którym pogłębiają się nierówności społeczne i sytuacja zatrważającego graniczenia nienaturalnego przesytu ze skrajnym niedostatkiem jest coraz bardziej powszechna.